Kilka dni temu do naszej
doliny wróciło słońce. Znak to niechybny, że najgorsze mamy już
za sobą. Wprawdzie do wiosny jeszcze daleko, ale ze słońcem
przetrwać zimę jest zdecydowanie łatwiej. W każdym razie
najwyższa pora obudzić się po przydługim śnie zimowym i napisać
coś więcej o tym, gdzie my właściwie jesteśmy. Tym bardziej, że ładna pogoda zachęca do spacerów z aparatem :)
|
Widok z przysiółka Lingås na centrum Valldal i Syltefjellet |
Zakątek Norwegii, w
którym zakotwiczyliśmy, nazywa się Valldal. To niewielka
miejscowość u wylotu doliny Valldalen, nad brzegiem Norddalsfjordu.
Liczy nieco ponad tysiąc mieszkańców i jest siedzibą gminy
Norddal. Pierwsza wzmianka o tym miejscu pochodzi z sagi o Olafie II
Haraldssonie (995-1030), znajdującej się w staronordyckim zbiorze
Heimskringla (ok. 1225),
autorstwa Snorriego Sturlusona, islandzkiego dziejopisarza i skalda
(o Świętym Olafie i jego związkach z Valldal wkrótce napiszemy
coś więcej). W 1766 roku Hans Strøm, norweski pastor, przyrodnik i
kartograf, zawarł dokładny opis doliny w swojej pracy Physisk og
oeconomisk beskrivelse over Søndmørs fogderie. Od tego czasu
trochę się pozmieniało, chociaż krajobraz pozostaje ten sam.
|
Kościół w Sylte z 1863 r. |
Dolina Valldalen ma
trzydzieści kilometrów długości i podchodzi pod przełęcz
Alnesreset (850 m n.p.m.), z której przez Trollstigen zjechać można
do sąsiedniej doliny Istradalen. Valldalen jest głęboko wcięta
pomiędzy okoliczne szczyty, których wierzchołki sięgają nawet
1800 m n.p.m. i zwieńczone są niewielkimi lodowcami. Różnice
wysokości są tutaj naprawdę imponujące. Nad dolną częścią doliny góruje masyw Ormuli, widoczny praktycznie z każdego miejsca. W dolinie i na
okolicznych stokach rozsiały się liczne farmy i przysiółki,
których nazwy służą jako punkty orientacyjne: Linge, Lingås,
Jemtegård, Uri, Døving, Myklebust, Omenås, Gjerde, Rem, Alstad,
Grønning, Langdal... My mieszkamy właśnie na jednej z takich farm.
Nazywa się Storstova i leży sześć kilometrów od centrum.
|
Widok z mariny na centrum Valldal, w tle masyw Ormuli |
Samo centrum znajduje się
nad fiordem, a rzeka dzieli je na dwie części, zwane Sylte i Muri.
W Sylte, które rozłożyło się pod skalistym szczytem Sylfejellet,
znajdują się w zasadzie wszystkie instytucje, których mieszkańcy
potrzebują do życia: kościół z cmentarzem, urząd gminy, szkoła,
bank, poczta, biblioteka, dom spokojnej starości, supermarket,
hotel, restauracja, kawiarnia, stacja benzynowa, centrum informacji
turystycznej, przystanek autobusowy, marina i przystań promowa. Tutaj także
zachowało się najwięcej urokliwych, drewnianych domów z początku
XX w. Po drugiej stronie rzeki, w Muri, znajdziemy przede wszystkim
Muritunet, czyli największe centrum rehabilitacyjne w regionie.
|
Początek Gamle Syltegata, czyli najstarszej ulicy w Valldal |
W Valldal działa kilka
większych zakładów, w tym piaskarnia i tartak, ale podstawą
utrzymania mieszkańców jest rolnictwo. Wioska słynie przede
wszystkim z truskawek, chociaż uprawia się tutaj także maliny,
jabłka, gruszki, śliwki, morele, czereśnie i ziemniaki. Sprzedażą
owoców zajmuje się spółdzielnia Valldal Grønt, założona przez
miejscowych rolników. W sezonie letnim do Valldal zjeżdżają
licznie tak zwani pickerzy, którzy przez kilka tygodni
wytrwale zbierają truskawki i maliny. Przeważają wśród nich
Polacy i Litwini. Liczba mieszkańców wówczas niemal się podwaja i
Valldal naprawdę tętni życiem. Przyczyniają się do tego także
turyści, którzy oblegają miejscowe kempingi (w całej dolinie jest
ich dziewięć). Trudno się temu dziwić, bo miejscowość leży w
wyjątkowo atrakcyjnym miejscu - przy Narodowej Trasie Turystycznej
Geiranger-Trollstigen. W samym Valldal zresztą też atrakcji nie
brakuje. W dolinie działa duży park linowy, na rzece Valldøla
organizowane są raftingi, a w kanionie Gudbrandsjuvet można
spróbować sił w kanioningu.
|
Detal jednego z domów przy Gamle Syltegata |
Po sezonie tętniąca
życiem miejscowość całkowicie zmienia swoje oblicze. Kiedy dolinę
opuszczą ostatni turyści i pickerzy, w okna zagląda jesień,
a dni robią się coraz krótsze, Valldal staje się czymś pomiędzy
Cicely z Przystanku Alaska i Twin Peaks. Życie wówczas
zamiera, po kempingach hula wiatr, a klimat potęgują dochodzące z
każdej strony odgłosy rykowiska i widok miejscowych, wchodzących
ze strzelbą do lasu. Wraz z nadejściem zimy i zamknięciem
Trollstigen, Valldalen staje się naprawdę doliną na końcu świata. Część
mieszkańców chowa się w domach, byle przeczekać do wiosny, inni
korzystają ze śniegu, spędzając czas na nartach i biegówkach.
Wszyscy czekają jednak na słońce, które w naszej części doliny
pojawia się dopiero w połowie lutego, po blisko czterech miesiącach
nieobecności. Słońce naprawdę pobudza do życia, więc
obiecujemy, że będziemy publikować częściej :)
|
Fjellro Turisthotell, w którym pracuje Agnieszka :) |
|
Szkoła w Valldal |
|
Jeden z domów w górnej części Sylte |
|
Norweski estetyczny minimalizm, czyli budynek urzędu gminy :) |
|
Drewniane domy przy ulicy wjazdowej Lingestranda |
|
Supermarket. Tutaj koncentruje się życie wioski :) |
|
Ze stacji benzynowej korzystamy głównie w weekendy (tańsze paliwo :) |
|
Kemping Elvebakken nad rzeką Valldøla |
|
Kemping Muri, największy w Valldal |
|
Drewniane chatki do przechowywania łódek nad fiordem |
|
Kawiarnia Under Taket i zarazem centrum raftingowe |
|
Nabrzeże przeładunkowe, użytkowane przez piaskarnię |
|
Widok na fiord z nabrzeża w Sylte |
|
Droga w górę doliny Valldalen, w kierunku Trollstigen |
|
Domek na farmie Storstova, w którym aktualnie mieszkamy :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz